środa, 6 stycznia 2016

Smok, Dzieciak i list

         O północy w pewnej małej wioseczce na ulicy pojawiła się rosła postać. Na ręku trzymała małe zawiniątko. Przemieszczała się szybkim krokiem i rytmicznym krokiem.Z dala poznać było, że to smok w ludzkiej postaci. Jego długa peleryna ciągnęła się za nim, zacierając każdy cichy i ostrożny krok. Gdy dotarła na koniec wioski stanęła przed piekarnią. Zrzuciała z głowy kaptur i uśmiechnęła się szeroko do małej dziewczynki, zawiniętej w kocyk. Białe jak śnieg włosy maluszka zasłoniły całkiem słodkie oczka. Smok nie myśląc wiele, podszedł do drzwi wielkiego gmachu i położył przed nimi maleństwo. Zastukał do drzwi, po czym rozpłyną się w powietrzu. Drzwi otworzyły się z hukiem. Wyczłapał z tamtąd spory mężczyzna. Rozglądnął się i powiedział rozzłoszczony:
-Znowu te bachory. Nic tylko kawały robią.- już się obrócił i miał zamknąć drzwi, kiedy usłyszał cichy płacz.Głos ten był stłumiony i niemowlęcy. Odwrócił się i wbił wzrok w ciemną noc. Spojrzał w dół i wtedy zrozumiał, ze to nie dzieciaki sąsiadów, ale jakaś uboga matka przerwała mu sen. Podniósł zawiniątko i jeszcze raz dokładnie wpatrzył się w mrok. Nikogo nie zauważył, więc wziął dzieciątko do domu.
-No i cóż z tobą zrobić?-pytał się. Odwijając je, z koca wypadła kartka.

Proszę zajmij się nią. Smoków na swiecie coraz mniej. 
Wiedz że to maleństwo nie do końca jest smokiem. 
Jak wiadomo jest jeszcze rasa: Saar. 
Pilnuj mojej małej Dusi.
      
Przeczytał go uważnie kilka razy.Spojrzał na dzieciaka.
-Nie moge cię tak po prostu zostawić.- podsumował- więc od dziś jestem twoim tatą- nachylił się nad maluszkiem. Wziął ją na ręce i podszedł do schodów. Wtedy z piętra odezwała się żona piekarza:
-Dort, kto to był?- wrzasnęła. Mężczyzna zakłopotany odpowiedział jej, że ktoś mały. Gdy pojawiła się na górze schodów zobaczyła tą biedną Dusię.
-O jejuniu!- zakrzyknęła i szybko zleciała na dół. Chwyciła dzieciątko w ręce i mocno mu sie przypatrzyła. Usmiechnęła się życzliwie i odgarnęła złośliwy biały kosmyk z twarzy smoczka.
-Jest taka piękna.-przytuliła ją do piersi.
-Emm... tylko... że-zaczął piekarz Dort.
-Tylko,że co?-ponagliła go żona.
-To Saar.- skończył mężczyzna i natychmiastoo wyrwał Dusię z rąk żony, wiedzą co zaraz zrobi. Mądrze zrobił, bo kobieta spóściła ręce i zachwiała się.
-Saar? To trudno.- ogarnęła się. Chwyciła dziewczynkę spowrotem w ramiona i pocałowała w czółko.- Ja, Kira nie daję za wygraną... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz