-Znowu te bachory. Nic tylko kawały robią.- już się obrócił i miał zamknąć drzwi, kiedy usłyszał cichy płacz.Głos ten był stłumiony i niemowlęcy. Odwrócił się i wbił wzrok w ciemną noc. Spojrzał w dół i wtedy zrozumiał, ze to nie dzieciaki sąsiadów, ale jakaś uboga matka przerwała mu sen. Podniósł zawiniątko i jeszcze raz dokładnie wpatrzył się w mrok. Nikogo nie zauważył, więc wziął dzieciątko do domu.
-No i cóż z tobą zrobić?-pytał się. Odwijając je, z koca wypadła kartka.
Proszę zajmij się nią. Smoków na swiecie coraz mniej.
Wiedz że to maleństwo nie do końca jest smokiem.
Jak wiadomo jest jeszcze rasa: Saar.
Pilnuj mojej małej Dusi.
Przeczytał go uważnie kilka razy.Spojrzał na dzieciaka.
-Nie moge cię tak po prostu zostawić.- podsumował- więc od dziś jestem twoim tatą- nachylił się nad maluszkiem. Wziął ją na ręce i podszedł do schodów. Wtedy z piętra odezwała się żona piekarza:
-Dort, kto to był?- wrzasnęła. Mężczyzna zakłopotany odpowiedział jej, że ktoś mały. Gdy pojawiła się na górze schodów zobaczyła tą biedną Dusię.
-O jejuniu!- zakrzyknęła i szybko zleciała na dół. Chwyciła dzieciątko w ręce i mocno mu sie przypatrzyła. Usmiechnęła się życzliwie i odgarnęła złośliwy biały kosmyk z twarzy smoczka.
-Jest taka piękna.-przytuliła ją do piersi.
-Emm... tylko... że-zaczął piekarz Dort.
-Tylko,że co?-ponagliła go żona.
-To Saar.- skończył mężczyzna i natychmiastoo wyrwał Dusię z rąk żony, wiedzą co zaraz zrobi. Mądrze zrobił, bo kobieta spóściła ręce i zachwiała się.
-Saar? To trudno.- ogarnęła się. Chwyciła dziewczynkę spowrotem w ramiona i pocałowała w czółko.- Ja, Kira nie daję za wygraną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz